Czasem nie rozumiemy tego czego oczekuje od nas Bóg. Mamy przebaczać.... modlić się...chodzić do kościoła i takie tam. Mamy swoje plany i chcemy je realizować, a nie jakieś tam...
Przykład
Idzie gość przez pustynię, spragniony wody. Nagle widzi Araba co sprzedaje krawaty, podchodzi do niego i mówi.
- Wody, wody.
Arab na to.
- Panie ja tylko krawaty sprzedaje, kup Pan jeden jedyne dwa euro, promocja, nie będziesz pan żałował.
- Na kiego mi krawat! - Wrzeszczy wkurzony gościu na Araba i rozpoczyna wędrówkę dalej.
Sytuacja się powtarza kilka razy co parę kilometrów. Wreszcie nasz bohater zobaczył oazę.
- Woda, woda.- wrzeszczy i biegnie ku widocznym palmom.
Nagle konfrontacja twarzy gościa z ogrodzeniem orzeźwiła jego umysł. Znalazł wreszcie wejście do oazy i wchodzi, a tu prask strzał od ochroniarza.
- Gdzie łachmyto się pchasz, tutaj wstęp tylko w krawatach.
Warto w roku miłosierdzia stosować czasem nie do końca rozumiane przez nas wskazania:)