25 marca 2016

Papież Franciszek

Wielki Czwartek

W ostatnim czasie chętnie przywoływane jest pojęcie polityka historyczna. Nie jest ono czymś odkrywczym, gdyż odnosi się do praktyk obecnych w różnych społecznościach i narodach nie tylko w czasach obecnych, lecz także w przeszłości. To zaplanowane działania o charakterze intelektualnym, które mają za zadanie ukazać danej grupie skąd się ona wywodzi, kim jest i dokąd zmierza – na co ją było stać w przeszłości i na co ją stać jest w czasach, które nadejdą. Osobami, które mają na tym polu wielkie zasługi nie są – jakby się mogło wydawać – przede wszystkim politycy i historycy, lecz artyści, ci którzy poprzez swoje dzieła są w stanie przemawiać do ludzkich mas. Wspomnijmy chociażby tych sprzed wieku – Matejkę i Sienkiewicza. Notabene w tym roku przypada setna rocznica śmierci Henryka Sienkiewicza. Oni byli w stanie przekazać rodakom to, co najcenniejsze – pamięć o wielkich wydarzeniach, o momentach narodowej chwały, których rozpamiętywanie miało pomóc w powstaniu ku niepodległości.

I dzisiaj słyszymy o przekazie czegoś, co wielkie – a może lepiej powiedzieć… największe. „Ja otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!”. Św. Paweł pisze swój list do Koryntian (1 Kor) w 57 r. Jest więc to jeden z najstarszych tekstów nowotestamentowych a co za tym idzie najstarszy przekaz dotyczący tego, co działo się w wieczerniku. Jezus Chrystus daje swym uczniom wyraźne polecenie: Czyńcie to na moją pamiątkę! Jego waga uwypuklona została przez to, że polecenie to pojawia się ponownie, lecz nieco inaczej sformułowane, przy okazji słów o kielichu: Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę! Pamiątka o której mówi Jezus, a co zostało przekazane przez Pawła, ma szczególny charakter. Mówiąc o pamiątce tego, co działo się w wieczerniku, przywołuje się techniczny termin anamneza (gr. anamnesis), który tłumaczy się jako pamiątkę. Ma on specyficzne znaczenie. Nie jest to pamiątka na kształt albumu z rodzinnymi fotografiami, przeglądając który jesteśmy inspirowani do wspominania przeszłych wydarzeń, szczególnie tych, które miały kluczowe znaczenie dla życia naszego i naszych bliskich. Anamneza sprawia, że wspominając to, co było, czynimy to w taki sposób, że jesteśmy przekonani o tym, że i my (i to w realny sposób) bierzemy udział w wydarzeniach związanych z Pasją Jezusa – z jego przejściem od życia przez mękę i śmierć znowu do życia. To dlatego Paweł stwierdza: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie”.

Dokładnie takie samo podejście ujawnia się w czasie celebrowania żydowskiej Paschy. A czyni się to do dzisiaj. Odprawiając Paschę wspominano to, co miało miejsce w przeszłości w kontekście wyjścia z Egiptu, z domu niewoli, lecz z jednoczesnym przekonaniem, że każdy współczesny uczestnik Paschy bierze w realny sposób udział w wydarzeniach z przeszłości – sprzed ponad trzech tysięcy lat. Czymś, co miało pomóc w tym uobecnieniu, urealnieniu wydarzeń z przeszłości były paschalne potrawy – branek, przaśne chleby i gorzkie zioła. Chleb w postaci podpłomyków przypomina o pospieszności tamtego wydarzenia. Ciekawe znaczenia mają gorzkie zioła, w tym sałata, cykoria, chrzan i szakłak. Gdy się je spożywa, mają na początku słodkawy smak, który przechodzi w gorycz. To koresponduje z czasem hebrajskiej prosperity w Egipcie, która przeszła w upodlenie niewolnika-budowlańca w służbie boskich faraonów.

I nam nie brakuje faraonów stawiających się ponad Boga. Znany radziecki dysydent Aleksander Sołżenicyn (1918-2008) pisał w książce pt. Archipelag Gułag: „W podmoskiewskim miasteczku odbywał się wiec polityczny. Na podium zasiadły najważniejsze osobistości miasta. Między ludźmi na sali siedzieli jak zwykle funkcjonariusze bezpieki ubrani po cywilnemu. Było wiele przemówień. Punktem kulminacyjnym był referat ku czci Stalina… Ledwo mówca skończył, wszyscy wstali i zaczęli klaskać entuzjastycznie. Klaskano, klaskano i klaskano. Każdy wiedział, że tajniacy z Moskwy obserwują bacznie, kto pierwszy przestanie klaskać. Nikt jednak nie przestawał. Sześć minut, siedem, osiem minut. Starszym ludziom serca łomotały od głośnych oklasków, ale wszyscy bali się przerwać. Dziewięć, dziesięć minut. Teraz każdy był już przerażony: kiedy to się skończy? Jedenaście minut. Dyrektorowi fabryki papieru, stojącemu na podium, wydało się, że już dość tej błazenady. Był odważnym człowiekiem. Przestał klaskać i usiadł. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na sali zapanowała cisza. Można było przestać. Wszyscy zostali wybawieni. Tydzień później dyrektora aresztowano. Oskarżenie brzmiało: złe zarządzanie. Został skazany na dziesięć lat więzienia. Na końcu rozprawy sędzia rzucił mimochodem: – Następnym razem uważajcie, by nie przestać za wcześnie bić braw Stalinowi” (P. Lefebvre, Jak zmienić swe życie?, Poznań 1994, s. 118-119).

Kto jest takim współczesnym Stalinem krwiożerczo domagającym się braw? Sami odpowiedzcie na to pytanie. Jezus proponuje coś, co z perspektywy „zachłanności tego świata” wydaje się nie tyko bezsensowne, lecz przede wszystkim godne pogardy. Kiedy skończył obmywać apostolskie nogi powiedział: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”.

W watykańskim dzienniku „L’Osservatore Romano” zapowiedziano, że dzisiaj papież Franiszek uda się do Castelnuovo di Porto (ok. 30 km na północ od Rzymu), gdzie spotka się z młodymi uchodźcami, przebywającymi w ośrodku dla ubiegających się o azyl. W czasie wizyty zaplanowano obrzęd umycia nóg.

Autor informacji na powyższy temat, abp Rino Fisichella [czyt. Fizikella] (1951-), od 2010 r. przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, zapisał: „Papież pochyli się nad dwunastoma uchodźcami i umyje im stopy na znak posługi i troski w ich sytuacji. (…) Wielu z tych młodych nie jest katolikami. Dlatego gest Papieża Franciszka staje się tym bardziej wymowny. Wskazuje na szacunek, będący główną drogą do pokoju. (…) Przez obmycie stóp uchodźcom Papież Franciszek prosi o szacunek dla każdego z nich”. Oby pełne nadziei – a może naiwności? – słowa włoskiego purpurata znalazły odbicie w rzeczywistości.

ar

Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
133 0.047183036804199